Nie przez pryzmat wspólnoty, ale jednostki będą pamiętać Polacy obecną pandemię koronawirusa – uważa socjolog i filozof dr hab. Michał Wróblewski. Jednym z powodów jest niski poziom kapitału społecznego, czyli m.in. niskie poczucie przynależności do społeczeństwa.
„Polacy są mniej wspólnotowi niż inne m.in. zachodnioeuropejskie społeczeństwa, a więc mniej wspólnotowo przeżywamy pewne kwestie, np. te związane z obecną pandemią. Będziemy ją bowiem pamiętać przez pryzmat jednostki, np. że kogoś bliskiego straciliśmy, a nie jako wydarzenie, które w jakiś sposób wpłynęło na nasze społeczeństwo” – dodał w rozmowie z PAP profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i badacz Łukasiewicz – Centrum Oceny Technologii.
Pamięć społeczna – bo o tej socjologicznej koncepcji tu mowa – to idea mówiąca o tym, że pamiętają nie tylko jednostki, ale całe społeczeństwa. „Ta pamięć o pewnych ważnych dla danej zbiorowości wydarzeniach czy postaciach jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i pełni funkcję konsolidującą, integrującą daną wspólnotę wokół pewnych wspólnych wartości czy przeżyć” – tłumaczył socjolog.
Jednym z czynników wpływających na to, jak społeczeństwa zapamiętują pewne wydarzenia, jest poziom kapitału społecznego, na który składają się głównie: poziom zaufania do innych ludzi, poziom nawiązywania relacji z innymi ludźmi, poczucie wspólnotowości, angażowanie się we wspólnotę nie tylko w obrębie najbliższych przyjaciół i rodziny, ale również szerzej.
„W innych krajach europejskich, jak np. Niemcy, Włochy, Hiszpania, Czechy, można znaleźć zalążki pamięci społecznej w związku z COVID-em – są tam m.in. organizowane uroczystości upamiętniające ofiary pandemii – i to organizowane i oddolnie, przez lokalne społeczności, i odgórnie, przez państwo. W Polsce są to oddolne, lokalne i pojedyncze przedsięwzięcia, m.in. organizowane przez samorządy, ale one nie składają się w jedną większą całość” – wskazał Wróblewski.
Pytany o odgórne tworzenie pamięci społecznej – przez rządzących w ramach tzw. polityki historycznej – socjolog wskazał, że takich działań co do upamiętniania ofiar pandemii w Polsce nie ma.
„W polskim społeczeństwie nie ma potrzeby przeżywania tej tragedii na poziomie zbiorowym, np. w postaci uroczystości upamiętniających zmarłych czy stawiania pomników. Tym samym być może rządzący, dostosowując się do tych nastrojów społecznych, nie chcą nic robić w randze uroczystości państwowych. Z drugiej strony takie konstruowanie pamięci o pandemii może być politycznie niebezpieczne, bo może skłaniać do rozliczeń i refleksji, np. jak służba zdrowia poradziła sobie w tym czasie. Dlatego być może, domniemywam, wzbudzanie takiej pamięci społecznej nie byłoby wygodne dla szeroko rozumianych polityków wszelkich opcji” – powiedział Wróblewski.
Na pamięć społeczną wpływa jeszcze jedna okoliczność, związana z przestrzenią medialną i przeżywaniem informacji. „Żyjemy w takim obiegu medialnym, w którym nawet najtragiczniejsze wydarzenia mogą być łatwo przepalane wskutek szybkiej zmienności. My się bardzo mocno emocjonujemy wieloma rzeczami, ale na bardzo krótko. W związku z czym ta nasza uwaga i poziom emocji faluje od jednego wydarzenia do drugiego. A pandemia jest czasem ciągłego przeżywania tego zagrożenia, które już nam się znudziło, objadło. Mamy dużo więcej własnych problemów, ale i kolejnych medialnych sensacji” – wskazał.
Inną koncepcją, choć powiązaną z powyższym tematem, jest pamięć instytucjonalna. Odnosi się ona do idei, by pewne sposoby postępowania w sytuacjach kryzysowych, radzenia sobie z pewnymi problemami czy procesami były obiektywizowane w formie jakichś schematów postępowania i przekazywane dalej w ramach danej organizacji czy instytucji, niezależnie od tego, kto obecnie tam pracuje.
„Te dwie idee są rozłączne, bo to, że ludzie pamiętają o pewnych rzeczach nie przekłada się na działalność instytucji w tym zakresie. I odwrotnie, czego przykładem może być hiszpanka – epidemia zapomniana przez następne pokolenia, której nie ma w społecznej świadomości, a dzięki której m.in. nastąpił rozwój instytucji ochrony zdrowia np. powoływania w wielu krajach ministerstw zdrowia” – mówił socjolog.
Dodał, że pandemia jest jak wojna – to katalizator zmian technologicznych. „W Polsce pozytywną odpowiedzią na potrzeby wynikające z pandemii jest m.in. sprawne wdrożenie procesu cyfryzacji służby zdrowia; bez pandemii na pewno trwałoby to dłużej. A w kontekście całego świata na pewno nastąpi skok technologiczny w medycynie, w związku z rozwojem technologii mRNA, w której produkowane są niektóre szczepionki przeciwko COVID” – wskazał.
Jak mówił socjolog, w tworzeniu zarówno pamięci społecznej, jak i instytucjonalnej, ważne jest samo podjęcie działań, aktywność w tym kierunku. „Żeby społeczeństwo, ale też instytucje, zapamiętały pewne rzeczy, trzeba wykonać pewną pracę; to nie jest tak, że z automatu się pewne rzeczy pamięta, nawet jeśli są to najbardziej spektakularne, krwawe czy makabryczne wydarzenia” – ocenił.
„Z jednej strony może to dobrze, że nie upamiętniamy zbiorowo ofiar COVID-u, bo nie przeżywamy cyklicznie tej traumy i nie wracamy wciąż do niej. Ale z drugiej strony pamięć społeczna pomaga zbiorowościom być w przyszłości lepiej przygotowanym na kolejne zagrożenia – a pamiętajmy, że sytuacja kryzysu zdrowotnego to sytuacja, z którą w pierwszej kolejności konfrontują się właśnie wspólnoty, społeczeństwa, całości, a nie jednostki, ponieważ o wiele skuteczniej i łatwiej poradzić sobie z kryzysem jako duża grupa ludzi niż pojedynczo. W tym kontekście brak pamięci społecznej w społeczeństwie polskim o pandemii koronawirusa nie napawa mnie optymizmem, tym bardziej, że biorąc pod uwagę opinie ekspertów, prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości czekają nas kolejne pandemie” – podsumował Wróblewski.
Michał Wróblewski – obok Łukasza Afeltowicza z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie – jest współautorem niedawno wydanej książki „Socjologia pandemii. Wyłaniające się choroby zakaźne w perspektywie nauk społecznych”.
Źródło informacji: Nauka w Polsce
Źródło informacji: Nauka w Polsce